Metoda Theta Healing

Czytam sobie właśnie o tej metodzie, argumenty za i przeciw, m.in. historię pewnego pana, który chce mieć "normalną, fajną żonę" a nie babę, którą pochłonęła cała te metoda theta healing i inne tego typu rzeczy związane z duchowością. Kobieta twierdzi, że po terapii znacznie jej się poprawiło, ale mąż na siłę szuka argumentów przeciw, bo w to nie wierzy i chce, żeby jego żona również nie wierzyła, bo wg niego żyje w odrealnionym świecie.

W związku z tym, tak się zastanawiam... jaki jest sens odciągania na siłę kogoś, komu taka wiara służy, są pozytywne rezultaty, nieważne czy jest to efekt placebo, czy metoda faktycznie działa. Po co robić coś takiego?

Jakiś czas temu miałam tendencję do tłumaczenia dlaczego religijność jest bez sensu, ale doszłam do wniosku, że skoro im to służy, niech wierzą. Lepsze to, niż życie na jednej planecie z osłami, niemającymi własnych zasad. Jeśli nie potrafią im sprostać, niech chociaż przyjmą czyjeś. Na tej samej podstawie jest tłumaczenie ludziom, że coś, w co wierzą i daje im pozytywne skutki nie działa... To jest w pewnym sensie krzywdzenie kogoś i egoizm. Skoro im to pomaga, dlaczego im to odbierać, jeśli nikomu nie szkodzi?

Mogę nie wierzyć w nic, tylko co w takim razie zdoła mi pomóc jeśli medycyna tradycyjna zawiedzie? Trochę zamykam sobie drogi w ten sposób.